Przedstawione tutaj postacie L Lawlieta oraz Watariego nie są mojego autorstwa. Wszelkie prawa do tych postaci należą do Tsugumi Oby, autora mangi Death Note. Przedstawione wydarzenia, tekst jak i postacie poboczne są wytworem mojej wyobraźni w oparciu o to, co było wiadome na temat życia Ryuzakiego.

Nie zgadzam się na kopiowanie i umieszczanie tekstu, bądź jego fragmentów bez podawania źródła.

Życzę miłej lektury! Komentarze mile widziane, gdyż dobrze wiedzieć, że pisze się dla kogoś :)

wtorek, 8 września 2015

Rozdział 2



L oddychał ciężko. Obraz rozmazywał mu się przed oczami i miał wrażenie, że za chwilę straci przytomność. Przez chwilę był zupełnie ogłuszony, nie wiedział gdzie się znajduje i o co właściwie chodzi. Czy to o czym dowiedział się przed chwilą jest prawdą, czy tylko snem? Jego oczy rozszerzyły się nienaturalnie, kciuk zbliżył do ust i tak trwał w niemym zawieszeniu, wpatrzony w jeden bliżej nie określony punkt. Watari zebrał się w sobie. Powoli wstał z krzesła, dyskretnie otarł oczy materiałową chusteczką, którą zawsze nosił w kieszeni, odchrząknął i zbliżył się do chłopaka.
- Ryuzaki! Ryuzaki słyszysz mnie? - to mówiąc, zaniepokojony starzec zbliżył się jeszcze bardziej, a gdy zobaczył, że młody detektyw w ogóle nie reaguje, złapał jego ramiona i lekko potrząsnął - Ryuzaki powiedz coś! Co to wszystko ma znaczyć? Ten list, ten... w tym momencie głos mu się załamał, a łzy ponownie stanęły w oczach. Cofając się o kilka kroków dotarł do brzegu łóżka, odruchowo usiadł na nim i pogrążył się w rozmyślaniach. Trwali tak obydwaj przez dłuższy czas, a ciszę w pomieszczeniu, zakłócało jedynie tykanie zegara. W pewnym momencie L zmienił swoją pozycję, niezgrabnie podniósł się z podłogi, włożył ręce do kieszeni, jego usta zacisnęły się, a oczy wyrażały silne postanowienie - Watari, kup bilety na lot do Londynu pierwszym możliwym samolotem na nazwisko Erar... - w tym momencie chłopak przerwał, odwrócił się wolno w stronę przyjaciela i kontynuował stanowczym, lecz cichym głosem - Nie! Tym razem nie będzie żadnych innych tożsamości. Żadnych gierek i ukrywania się za pieprzonym monitorem - to mówiąc doskoczył do komputera i jednym kopniakiem przeniósł ekran na drugi koniec pokoju - Zrobię to sam. Od początku do końca ja! Jestem jej to winny, kurwa mać! Kto byłby zdolny do czegoś takiego? Watari, który ciągle siedział na łóżku, przeżył niemałe zdziwienie, ciągle myślał o treści faksu, a dodatkowo zachowanie chłopaka, wykraczało stanowczo, po za jego normalne zwyczaje. A jeżeli mowa o normalności, to Ryuzakiego z pewnością nie można zaliczyć do normalnych w potocznym znaczeniu tego słowa. Był samotnikiem, wiecznie zajmującym się rozwiązywaniem najróżniejszych spraw, których inni detektywi nie byli w stanie rozwikłać. Wszelkie sprawy prowadził zazwyczaj w swojej samotni, potrafił rozwiązać zagadki z miejsc oddalonych o tysiące kilometrów, przy użyciu jedynie informacji i instruowaniu swoich ludzi. Jego ulubionym zajęciem było jedzenie, a konkretnie pochłanianie całych kilogramów słodyczy, przy czym patrząc na jego nieskazitelną figurę oraz formę, było wręcz nieprawdopodobne. Jak sam twierdził intensywne myślenie, pozwalało mu w utrzymaniu odpowiedniej wagi. Był też niezłym tenisistą. Chłopak, który nie spotyka się ze znajomymi, nie umawia z dziewczynami, żyje w świecie dostępnym tylko dla siebie oraz swojego najwierniejszego pracownika, Watariego. Ot typowy geniusz, któremu nie zawróciły w głowie pieniądze, a na ilość których nie mógłby narzekać.

Watari spojrzał na detektywa, nie widział już małego chłopca, którego kiedyś dane mu było poznać i którego często widział, nawet w ostatnim czasie, nawet jeszcze pół godziny temu. Ujrzał dorosłego bezkompromisowego mężczyznę w dodatku przekonanego o słuszności swoich racji. Choć wcześniej dręczyła go niepewność i chęć sprawdzenia, czy aby ta wiadomość ma potwierdzenie w faktach, rzekł jedynie - Tak jest, Ryuzaki San. Idę zająć się wszystkim. Czy coś jeszcze mam zrobić?
- Zgłoś obsłudze hotelu, żeby wstrzymali dzisiejszą dostawę, nie mam ochoty na jedzenie. Watari skłonił się i wyszedł. L omiótł wzrokiem pokój, który obecnie wyglądał jak po przejściu tornada. Spojrzał na list, po czym podszedł do okna - Tak, wkrótce taki sam chaos zapanuje w twoim życiu, ty niewyobrażalny skurwielu - to mówiąc patrzył w przestrzeń, jakby już teraz mógł dostrzec przez nie Londyn wraz ze swoją zimną architekturą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz